sobota, 26 marca 2016

Z cyklu Bliżej artysty Jerzego Grochockiego - podróż do Teksasu

Pierwsze spotkanie z artystą Jerzym Grochockim, było dla mnie miłym zbiegiem okoliczności. Kolejne spotkania, a było ich kilka, mogliśmy planować z większą precyzją, niemal geometryczną. Aktualnie koresponduję z artystą, aby bliżej poznać miejsce pobytu i twórczości artysty, zlokalizowane w Teksasie.


W jednym z listów, tuż po dłuższym pobycie w Polsce w 2013r., artysta napisał kilka zdań o Teksasie, które mnie zaintrygowały mianowicie: „Ten kraj to inna planeta... jedno, co dobre to teraz pogoda na południu Teksasu, która jest wyśmienita do aktywności fizycznej. To już prawie dwa tygodnie jak jestem w houstońskim domu i przyznam, że czuję się tu jakoś obco. Po przyjeździe, jak zwykle, mam wiele rożnych spraw i rzeczy, które wydają się konieczne do zrobienia od zaraz. Musi minąć jednak parę dni, aby ułożyć sobie kolejność ważności, ale już zabieram się do realizacji nowych obiektów.” 


Autor Jerzy Grochocki


Przyznam, że zaciekawiła mnie nie tylko obecna sytuacja artysty w Houston, ale dociekałam jaka była przeszłość artysty na emigracji. Jerzy Grochocki opowiedział mi o swoich doświadczeniach artystycznych w USA, które poruszyły moje emocje. 

Przybliżam fakty z historii, o których nie można zapomnieć, wspomina artysta: „Na początku znalazłem się w mieście Portland w Stanie Oregon. Z rozpędu po działalności w Polsce, w bardzo trudnych warunkach bytowych, wykonałem kilkanaście systemowych kompozycji geometrycznych w wielowarstwowym papierze. Dzięki przychylności profesora w tamtejszym Art Collage odbyła się wystawa w Multnomah Art Center (Dom Kultury). Ukazał się artykuł w miejscowej gazecie pod kątem mojej emigracji. Trudno by było doszukać się jakiś zdań o polskiej sztuce. Próby nawiązania przeze mnie kontaktów z galeriami skończyły się przykrym fiaskiem. Również dzięki temu samemu profesorowi, Muzeum w Portland, przyjęło do kolekcji moją prace bez żadnej korzyści materialnej, jako już amerykańskiego artysty."

Autor Jerzy Grochocki


Dalej kontynuuje swoją opowieść "Mieszkając w Nowym Jorku brałem udział w wystawach Galerii Now, którą prowadził Jacek Tylicki. Były to wystawy dla kilkudziesięciu artystów rożnego pochodzenia i rożnych kierunków. O jakiejś polskiej sztuce w ogóle nie było mowy. Nie ukazywały się żadne recenzje, ani nie było jakichkolwiek profitów. Prowadzenie galerii było prawdopodobnie celem otrzymania jakiś ulg mieszkaniowych lub dotacji miasta. Tak samo zresztą jak, sztuczna organizacja Polish American Art Society, do której należałem i która zorganizowała moją indywidualną wystawę. Poza nieliczną grupą Polaków na otwarciu nie było żadnego zainteresowania tą wystawą. Ukazał się artykuł w polskiej gazecie i na tym się skończyło. 

Grupa PAAS miała jeszcze wystawę w Arsenale w Central Park. Bylem zdziwiony, że nie ma żadnego poważnego oddźwięku w mediach amerykańskich. Za coś takiego trzeba by było zapłacić. Pamiętam moją rozmowę z Krzysztofem Wodiczką w NY, który powiedział: “tutaj każdy może znaleźć swoich wyznawców...” - “polska sztuka“ to puste słowa. Poszukiwania kontaktów z galeriami w NY skończyły się podobnie jak w Portland, tym bardziej przykre, że z galerii prowadzonej przez polską żydówkę zostałem wyproszony. 

Jeszcze przez parę następnych lat prawie prywatnie pokazywałem moje prace w rożnych miejscach. Po przyjeździe do Houston i przyjęciu do pracy jako grafik, projektant, z kompletnego braku czasu, sztukę zostawiłem w niepamięć. Firma w której pracowałem zorganizowała mi nawet u siebie duży pokaz, oczywiście ku chwale firmy. 

Nawiązałem kontakt z galerią Anya Tish w Houston w 2004r, i miałem tam w pełni satysfakcjonującą indywidualną wystawę. Wyszedł duży artykuł w prasie zamieszczony później w internecie. Była mowa wyłącznie o galerii i moich pracach opartych na moim systemie. Galeria sprzedała jedną czy dwie małe prace, co w niczym nie pokrywało kosztów galerii. Myśląc “po polsku” odwiedziłem kilka galerii, ale zauważyłem jakiś opór i powtarzanie ze wystawiałem u Anaya Tish. Okazało się, czego nie wiedziałem, że “solidarność” galeriowa nie “odbiera” artystów jednej galerii przez drugą. Tak więc nie miałem wyjścia, musiałem trzymać się galerii Anya Tish. Wtedy pracowałem i nie było żadnych szans na ekspansje mojej sztuki poza Houston. Natomiast zacząłem regularnie przyjeżdżać do Polski i sztuka moja nabierała “rozpędu”.”


Jak widać, życie artysty poza granicami Polski nie było usłane płatkami róż. Jednak Jerzy Grochocki ma w sobie sportowego ducha zwycięstwa i łatwo się nie poddał. Jako maratończyk, wierzył we własne siły, nawet w trudnych chwilach. Artysta nieustannie i wytrwale dąży do doskonałości, poprzez aktywną działalność twórczą będąc poza granicami rodzinnego kraju. Bowiem prawdziwa sztuka nie zna granic. 

Jak wygląda praca twórcza Jerzego Grochockiego? 

Jak sam twierdzi najpierw „rozmyśla nad sztuką”, a także nad własnym „know how”, aby na koniec w pełni wytłumaczalnie, a zarazem intuicyjne zestawić elementy materii w całość. Jerzy Grochocki jest wybitnym kreatorem, który stworzył koncepcję „Systemu Czterech Znaków Płaszczyzny i Czterech obszarów Przestrzeni.” Ponadto kolejnym imponującym aktem kreacji artystycznej jest koncepcja „Synteza, Natury z Logiką Geometrii”. Wspólnym mianownikiem koncepcji są elementy natury i nauk ścisłych.  


Autor Jerzy Grochocki




Dodatkowo podczas kreatywnej pracy Jerzy Grochocki czerpie informację z intuicji artystycznej oraz wiedzy na temat integralności punktów pochodzących z przestrzeni natury z punktami znajdującymi się w przestrzeni analitycznej wyobraźni.


Proces twórczy w pracowni w Houston.


Ukończone dzieła mamy okazję oglądać w wielu galeriach w Europie i USA. W zeszłym roku miały miejsce wystawy w kilku polskich galeriach m.in. ABC w Poznaniu, ASP w Łodzi oraz Domu Artysty Plastyka w Warszawie. Szczególnie godne uwagi były pokazy stypendialne o wyjątkowym temacie "Sztuka Jako Interpretacja Matematyczności", które prezentowano w Łodzi i Warszawie. Ostatnia wystawa miała miejsce w Houston. 

Obecnie w pracowni artysty powstaje kolejny przestrzenny obiekt o wymiarach 122x104x22 cm, który łączy w sobie dwie sferyczne płaszczyzny.





Fotografie zostały wykonane przez artystę i udostępnione za jego zgodą.




Na koniec wizyty w pracowni, chciałabym przedstawić kilka osobistych myśli artysty. Z cyklu bliżej artysty Jerzego Grochockiego: 

1. Mój związek ze sztuką odnalazłem w drugiej połowie lat 50. XX w., kiedy nie mieliśmy dostępu do informacji, ani kontaktów ze sztuką z krajów poza “żelazną kurtyną”. Nasza wiedza o sztuce kończyła się na impresjonizmie. Chyba, ze przedwojenne pokolenie rodziców miało wcześniejsze kontakty ze sztuką. Dla mojego ojca Picasso był nie do przyjęcia.Na pierwszym roku architektury, jako zadanie był projekt akcentu do dużego założenia. Wymyśliłem betonowy łuk, jako wjazd do terenów olimpijskich. Asystent kiedy zobaczył powiedział, że to “konstruktywizm” i żebym tego nie pokazywał profesorowi. Nie rozumiałem wtedy tego słowa, a po wielu latach zobaczyłem identyczną koncepcję w Sant Louis w stanie Missouri w USA.. Widać już wtedy moje myślenie szło w kierunku logicznych konstruktywistycznych układów. W dyplomie z architektury przemysłowej, szukałem kolorystycznych rozwiązań płaszczyzn, co w tym czasie było zupełnie nowym pomysłem. Wtedy zetknąłem się z geometrycznymi kompozycjami Pieta Mondriana. Sam zacząłem malować, nawet miałem swoją wystawę w jakimś klubie młodzieżowym, To był rok 1956 i jak się znowu po latach okazało moje prace były bardzo podobne do twórczości Ad Reinhardta. 

2. Nurt w sztuce, który mi jest najbliższy: Niewątpliwie ten który ma bardzo sprecyzowaną bazę teoretyczną, a takim jest pewnie sztuka geometryczna. 

3. Obrazy, które wywarły na mnie największe wrażenie: Wkrótce po studiach odkryłem dla siebie wspaniałe myśli kompozycyjne i pomysły konstrukcyjne w obrazach ikonografii do XVI wieku. Miałem możność widzieć zbiory w muzeach Rosyjskich, Bulgarskich i Czeskich. Fascynacją było dla mnie rozumienie, tamtych artystów, przedmiotu obrazu, jako całości łacznie z konstrukcją, gdzie elementy malarskie wychodziły poza płaszczyznę obrazu, tak jak później działo się to w moich kompozycjach. Drugim “odkryciem” było malarstwo niderlandzkie, a szczególnie Pieter de Hooch ze swoimi niekończącymi się kolejnymi przestrzeniami.Bardzo cenię sobie Paul Cezanne'a za jego systematykę brył i przeniesienie tego na rozumienie malarskie. Impresjonistów cenie za ich wkład w rozumienie koloru. Za fascynację sztuką bardzo cenię Georges Rouault'a, Pierre Soulage'a i Nicolas de Stael. Oczywiście wielkimi pozostają dla mnie Piet Mondrian, Ad Reinhard, Kenneth Noland, Ellsworth Kelly. Wyobraźnia Surrealistów, jakoś do mnie nie przemawiała, poza Rene Magritte, u którego podziwiam stworzoną w jego pracach przestrzeń rozumianą w absolutnie abstrakcyjny sposób.

4.Miejsca, które lubię: Bardzo lubię nasze Tatry

5. Barwy, które wyrażają moje emocje: To jest ściśle związane z moim Systemem. Cztery barwy: czarna, złota, srebrna i biała są barwami "pojęciowymi", a jaką silę mają w przekazaniu emocji. Tam jest wszystko. Dlatego, że działanie w podświadomości jest silniejsze niż zmysłowe. 

6. W pracy twórczej staram się..... być konsekwentny ... w swoich ideach, systemach, w technikach wykonania. 

7. Korzystanie z nowoczesnych technologii ... nie jest dla mnie problemem.

8. Wernisaż, którego nie zapomnę. Jeśli to ma być mój wernisaż to żadnego nie zapomnę. Każdy jest ważny, bo inaczej to po co by był ? Nie robię wystaw/pokazów/prezentacji dla ilości - choć jest tego chyba dużo.


Zainteresował Cię mój artykuł? Podziel się nim z przyjaciółmi. Będzie mi miło, gdy pozostawisz swój komentarz i zainspiruje Cię w życiu. Pamiętaj think different. 

Dziękuję

Patricia

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.